Natura i powołanie kobiety wg Edyty Stein
NATURA I POWOŁANIE KOBIETY
Cała praca wychowawcza, która przychodzi z zewnątrz, musi liczyć się z daną naturą. Stąd hasło reformatorów szkolnych: Wszystko od dziecka!. A ponieważ ta natura jest indywidualna, wychowanie powinno być również indywidualne. Ponieważ siły rozwijają się tylko poprzez działanie, bardzo istotne stają się: samodzielna aktywność i szkoła pracy. Jeśli chcemy położyć fundament pod zdrowy i trwały system kształcenia kobiet, musimy zadać sobie pytanie:
Jaka jest natura kobiety i jaki cel kształcenia jest w niej z góry wyznaczony; z jakimi wewnętrznymi siłami formującymi powinniśmy się liczyć?
W jaki sposób zewnętrzna praca wychowawcza może przyjść z pomocą wewnętrznemu procesowi?
Przy omawianiu pierwszego pytania chciałabym ograniczyć się do natury kobiety jako takiej. Nie zamierzam zaprzeczać istnieniu daleko idących różnic indywidualnych, które w niektórych przypadkach dochodzą aż do granic typu męskiego, a nawet je przekraczają.
Każda kobieta ma indywidualne zdolności i dary, a w nich – prawo do szczególnego powołania, niezależnie od swego kobiecego powołania. Uwzględnienie indywidualności jest postulatem, który należy stawiać w każdym wychowaniu. W naszym kontekście chodzi jednak przede wszystkim o to, aby ukazać swoiste podstawy kształcenia kobiety.
Natura kobiety jest ukierunkowana na jej pierwotne powołanie: bycie żoną i matką. Oba te zadania są ze sobą ściśle powiązane. Ciało kobiety zostało ukształtowane tak, by z innym ciałem stać się „jednym ciałem” oraz by w sobie nosić i karmić nowe ludzkie życie. Odpowiada temu fakt, że dusza kobiety jest nastawiona na to, by być poddana jednej głowie w gotowym do służby posłuszeństwie, a zarazem być jego mocnym oparciem – tak jak dobrze zdyscyplinowane ciało jest uległym narzędziem dla ożywiającego je ducha, ale zarazem stanowi dla niego źródło siły i zapewnia mu stałą pozycję w świecie zewnętrznym. Dusza kobiety jest również ukierunkowana na to, by być dla innych dusz opieką i domem, w którym mogą się rozwijać. Zarówno duchowe towarzyszenie, jak i duchowe macierzyństwo nie są ograniczone do granic cielesnego małżeństwa i macierzyństwa, lecz rozciągają się na wszystkich ludzi, którzy wchodzą w krąg oddziaływania kobiety.
Dlatego dusza kobiety musi być szeroka i otwarta na wszystko, co ludzkie; musi być cicha, aby żaden słaby płomyk nie został zdmuchnięty przez wichry; musi być ciepła, aby delikatne zalążki nie zamarzły; musi być jasna, aby w mrokach, w ciemnych zakamarkach i zagięciach nie zagnieździły się szkodniki; musi być w sobie zamknięta, aby żadne wtargnięcia z zewnątrz nie zagrażały życiu wewnętrznemu; opróżniona z siebie samej, aby znalazło się w niej miejsce dla cudzego życia; wreszcie panująca nad sobą i także nad swoim ciałem, aby cała osobowość była w każdej chwili gotowa służyć na każde wezwanie.
Oto obraz idealny kobiecej duszy. Taką była ukształtowana dusza pierwszej kobiety i tak możemy wyobrażać sobie duszę Matki Bożej. U wszystkich innych kobiet po upadku istnieje wprawdzie zalążek takiego rozwoju, ale potrzebuje on szczególnej troski i pielęgnacji, aby nie zdusiły go bujnie wyrastające chwasty.
Dusza kobiety powinna być szeroka – nic, co ludzkie, nie może być jej obce.
Niewątpliwie nosi ona w sobie naturalne uzdolnienie ku temu: jej zasadnicze zainteresowanie kieruje się zazwyczaj ku ludziom i relacjom międzyludzkim. Jednak gdy pozostawi się ten naturalny popęd samemu sobie, przejawia się on najczęściej w formie mało odpowiadającej jego prawdziwemu celowi. Zainteresowanie jest wtedy często jedynie czystą ciekawością: samą chęcią poznania ludzi i ich spraw, czasem wręcz formalną żądzą wkraczania w cudze obszary. Jeżeli popędowi temu daje się po prostu swobodę, wtedy ani dla samej duszy, ani dla innych nic się nie zyskuje. Dusza wychodzi w pewnym sensie z siebie, lecz zatrzymuje się na powierzchni faktów. Gubi się, nie dając nic innym. To jest bezowocne, a nawet szkodliwe. Zyska tylko wtedy, gdy wychodzi, aby szukać i przynieść do domu: ukryty skarb, który spoczywa w każdej ludzkiej duszy i który może wzbogacić nie tylko ją samą, lecz także innych, jeśli otworzą przed nim swoją duszę; oraz jawny lub ukryty ciężar, jaki niesie każda ludzka dusza. Tak będzie szukał tylko ten, kto ze świętą czcią staje przed ludzkimi duszami i wie, że dusze ludzkie są Królestwem Bożym; że można się do nich zbliżyć jedynie wtedy, gdy jest się do nich posłanym.
Ten, kto został posłany, znajdzie to, czego szuka; a ten, kto jest poszukiwany, pozwoli się odnaleźć i przyjąć. Wtedy dusza nie zatrzyma się na zewnątrz, lecz zaniesie swój zdobyty skarb do domu, a jej przestrzenie będą musiały się rozszerzyć, by mogła objąć to, co niesie.
Dusza powinna być cicha, bo życie, które ma chronić, jest nieśmiałe i przemawia tylko szeptem; jeśli sama będzie hałaśliwa, nie usłyszy go, a wkrótce zupełnie ucichnie i odsunie się od niej. Czy można jednak powiedzieć, że dusza kobiety jest z natury na to nastawiona? Początkowo wydaje się, że jest wręcz przeciwnie. Dusze kobiece są tak bardzo i tak silnie w ruchu; ruch z reguły wywołuje hałas, a do tego popycha je jeszcze potrzeba dzielenia się tym, co przeżywają, mówienia o tym. A jednak zdolność ta musi w nich być, skoro można się jej tak gruntownie nauczyć, jak potrafią to niektóre kobiety – te, do których się ucieka, aby znaleźć spokój, i które mają słuch nawet dla najdelikatniejszych i najcichszych szeptów.
Udaje się to wtedy, gdy spełnione są inne warunki: gdy dusza jest opróżniona z samej siebie i zamknięta w sobie. Tak, jeśli własne, hałaśliwe „ja” całkowicie zniknie, wtedy rzeczywiście jest miejsce i cisza, aby mogło znaleźć się w niej coś innego i stać się słyszalne.
Ale nikt z natury taki nie jest – ani mężczyzna, ani kobieta. „O Panie Boże, zabierz mnie także ode mnie samej i daj mnie całą na własność Tobie” – mówi dawna niemiecka modlitwa. Sami nie możemy tego uczynić – Bóg musi to sprawić. Ale mówić do Niego w ten sposób przychodzi kobiecie z natury łatwiej niż mężczyźnie, bo żyje w niej naturalne pragnienie, by całkowicie się oddać. Gdy raz zrozumie, że nikt inny jak tylko Bóg jest w stanie wziąć ją całkowicie na własność, i że oddanie się w pełni komukolwiek innemu niż Jemu jest grzesznym rabunkiem dokonanym na Bogu, wtedy oddanie przestanie być dla niej trudne, a ona sama stanie się wolna od siebie. Wtedy też oczywiste będzie dla niej zamknięcie się w swojej twierdzy, podczas gdy wcześniej była wystawiona na wichry, które wciąż na nowo wdzierały się z zewnątrz, a także sama wychodziła na zewnątrz, aby szukać czegoś, co mogłoby zaspokoić jej głód. Teraz ma wszystko, czego potrzebuje; wychodzi tylko wtedy, gdy zostaje posłana, i otwiera się jedynie na to, co ma prawo znaleźć u niej wstęp. W tej twierdzy jest panią jako służebnica swego Pana i stoi do dyspozycji każdego, dla kogo Pan pragnie jej usług; w pierwszym rzędzie zaś tego, który został jej dany jako widzialna głowa: męża lub jakiejkolwiek innej ustanowionej nad nią „zwierzchności”.
Kobieca dusza jest zapewne z natury ciepła; jednak jej naturalne ciepło jest zbyt mało równomierne. Wypala się tam, gdzie byłaby najbardziej potrzebna; albo przez nagle wpadającą iskrę zostaje rozpalona do żaru, który niszczy tam, gdzie powinna była jedynie łagodnie ogrzać. I tutaj można zaradzić temu tylko wtedy, gdy w miejsce ognia ziemskiego pojawi się ogień niebieski. Kiedy ogień niebieski, miłość Boża, strawi wszystkie nieczyste pierwiastki, wtedy płonie w duszy jako cichy płomień, który nie tylko ogrzewa, lecz także oświeca: wtedy wszystko jest jasne, czyste i przejrzyste. Tak, także jasność nie jest początkowo widoczna jako dar natury.
Dusza kobiety wydaje się raczej przytłumiona i mroczna, nieprzejrzysta dla siebie samej i dla innych. Dopiero światło Boże czyni ją jasną i przejrzystą.
Wszystko to wskazuje na jedno: czym kobieta ma być według swego pierwotnego powołania, tym może się stać jedynie wtedy, gdy do naturalnego kształtowania od wewnątrz dołączy się kształtowanie przez łaskę. Dlatego rdzeniem wszelkiego kształcenia kobiety musi być kształcenie religijne.
Fragment książki: Edith Stein „Die Frau - ihre Aufgabe nach Natur und Gnade”
Tłumaczenie: Anna Maternowska-Frasunkiewicz
Komentarze
Prześlij komentarz