„Kiedy upadnie kobieta, upadnie cała ludzkość” - fragment eseju Gertrud von le Fort

lipca 26, 2024

„Kiedy upadnie kobieta, upadnie cała ludzkość” - fragment eseju Gertrud von le Fort

 

„Mężczyzna stoi na pierwszym planie wydarzeń, zaś kobieta reprezentuje ich zasłoniętą głębię. 


Mężczyzna dopełnia dziejów ludzkości, kobieta jest ich ukrytym łonem. 


Matka nie tylko daje swoim dzieciom życie fizyczne i przekazuje naturalne dziedzictwo, ale jest także tą, od której otrzymują one pierwszy decydujący wpływ na duszę i charakter. 


Żaden późniejszy wpływ nie będzie w stanie zastąpić ani zgasić wpływu matki. 


Ta, która kieruje pierwszymi krokami dziecka, wypowiada pierwsze słowa, pierwszą modlitwę, ona także będzie miała głęboki, choć nie zawsze w pełni świadomy, wpływ na całe jego przyszłe życie. 


Musimy więc zejść do matek, jeśli chcemy sprawiedliwie ocenić obecną sytuację na świecie. Ale zejście do matek oznacza uznanie kształtującego znaczenia kobiecego wpływu na mężczyznę. 


Matka ma zatem ogólnie znaczenie symboliczne, ponieważ to macierzyńskie siły kobiety tak naprawdę uzupełniają męską istotę. 


Od tego jednak momentu staje się widoczna niezwykle poważna współodpowiedzialność kobiet w każdej sytuacji światowej i nagle zaczynamy rozumieć starożytne powiedzenie mądrości Wschodu: 


„Kiedy upadnie mężczyzna, upadnie tylko mężczyzna, a kiedy upadnie kobieta, upadnie cała ludzkość”… 


fragment „Szkiców i wspomnień” 

Gertrud von le Fort

tłumaczenie: Anna Maternowska-Frasunkiewicz 

Jak czytać, by wzrastać?

lipca 26, 2024

Jak czytać, by wzrastać?



 


  1. Nie kupuj pierwszej lepszej książki, którą zobaczysz w rolkach. 
  2. Przed zakupem przeczytaj recenzje, które nie są krótsze niż opis książki na jej okładce ;)
  3. Wybieraj książki, przy których musisz myśleć, nie marnuj czasu na „czytadła”.
  4. Czytaj z uwagą, krytycznie, nie omijaj miejsc, których nie rozumiesz.
  5. Nie marnuj czasu na książki, w których wszystko jest dla Ciebie jasne - one nie prowadzą do Twojego wzrostu.
  6. Zastanawiaj się i rozważaj trudne fragmenty, tylko wówczas pogłębisz swoje myślenie i rozwiniesz umysł. 
  7. Książka to pokarm, który należy przetrawić. Czytaj powoli, żeby się nim nie zachłysnąć, w mniejszych porcjach, żeby się nie przejeść. Odrzucaj książkowe fast foody, którymi kipi rynek wydawniczy. 
  8. Czytaj mniej, lecz gruntownie, prowadź dziennik lektur, wartościowe notatki posłużą kiedyś Twoim dzieciom. 
  9. Rozważaj książki w ciszy, skupieniu, i samotności, zanim podzielisz się swoimi przemyśleniami ze światem :)
Co byście dopisali w punkcie 10? 
O książce, która miała największy wpływ na twórczość Sigrid Undset

czerwca 05, 2024

O książce, która miała największy wpływ na twórczość Sigrid Undset

 

Czy zastanawialiście się kiedyś, jaka książka mogła mieć największy wpływ na Sigrid Undset w jej dzieciństwie? Jaka literatura pomogła jej ukształtować przyszły warsztat pisarski?  Sigrid pisze o książce, która miała na nią największy wpływ w swoich esejach, na które trafiłam w języku angielskim i przytoczę Wam ciekawy fragment: 


„Wszystkie książki na półkach mojego dziadka były oprawione w jakiś rodzaj skóry z marmurkowym papierem. Duże, średnie i małe tomy wyglądały niezwykle zachęcająco. Jako nastolatka byłam zatwardziałym molem książkowym, a stare gospodarstwo dziadka oferowało tak wiele zakamarków, do których można było uciec z ekscytującą książką, skryć się bezpiecznie przed ingerencją dorosłych w długie, gorące letnie dni i jasne, różowe letnie wieczory, które kojarzę z pięknym zapachem siana i krów oraz wypełniającą powietrze żywą muzyką koników polnych. Była tam stara stodoła i altana w ogrodzie za domem oraz pole, na którym dziewczyny wybielały pościel w dawnych czasach, zanim Vollan Gård stał się zakładem pracy przymusowej dla włóczęgów i frywolnych dziewcząt z Trondheim, pod nadzorem mojego pobożnego dziadka. Z przyjemnością w takich warunkach oddawałam się studiowaniu półek z dziadkowymi książkami. Stały tam tomy zbiorów kazań, tomy opowiadań o szczególnie wyraźnym wątku moralnym. 


(…)


„Zastanawiam się, czy to jest tu coś co przypadnie ci do gustu, Sigrid", powiedział pan Mark. Mały tom, który wyciągnął spod stosu innych książek, wydawał się tak niewiarygodnie czarny jak reszta domowej biblioteki. Mogłam wyglądać na raczej zdezorientowaną, kiedy czytałam na stronie tytułowej „Saga Njåla”. Pan Mark zachichotał: „Po prostu spróbuj, moja dziewczynko, a zobaczymy, czy jesteś wystarczająco dorosła, aby coś z tego wydobyć”.


Przy takim wyzwaniu nie mogło być oczywiście mowy o poddaniu się, nawet jeśli czytanie sagi o Njålu było na początku trochę bitwą. Ale to nie trwało długo. Dobrze ukryta w małych zaroślach za łąką wkrótce byłam tak zanurzona w opowieści o dawnych czasach na Islandii, że zapomniałam, że moim opiekunowie odjechali, aby zabrać babcię do miasta na zakupy. Nie miałam innego pragnienia, jak tylko zostać pozostawioną w spokoju z tą książką, która przedstawiała tak nowy i cudownie prawdziwy świat. Czytałam o synach Njåla, którzy wpadli w zasadzkę wrogów w korycie rzeki: Skarphedin zsuwa się po zamarzniętym Markafljot, ktoś rzuca w niego tarczą, by się potknął, ale ten przeskakuje nad nią, wbijając siekierę w głowę najbliższego człowieka i jak ptak w locie, ślizga się dalej. Musiałem odłożyć książkę i zakopać twarz w trawie. Widzialam to tak wyraźnie, że było to aż bolesne: Skarphedin, z czarnymi włosami i bladą twarzą, pięknymi oczami i nabrzmiałymi ustami; lekkomyślny i nieprzewidywalny, mężny i przepełniony jakąś niejasną urazą wobec życia. Oczywiście mała dziewczynka nie była w stanie pojąć mistrzostwa autora w starej sadze z jego przedstawieniami nieszczęśliwego małżeństwa i złożonych postaci. Ale mała dziewczynka w pachnących latem zaroślach, drżała lekko od tych uczuć, które sprawiają, że dorosłe kobiety wiążą swój los z utalentowanymi odmieńcami i neurotykami.


Jako córka i towarzyszka archeologa nie byłam do końca obca światu sag. Znałam historię mojego kraju dość dobrze i byłam kuratorem "Muzeum Papy". Od najmłodszych lat widziałam i trzymałam w rękach narzędzia i akcesoria Wikingów. Łatwo było myśleć o tym ostatnim jako o naszyjnikach spoczywających niespokojnie na piersi pięknego, ale niegodziwego Hallgjerda lub upartej i wiernej żony Njåla (…)


Kiedy wróciliśmy do domu po wakacjach w Trondheim, mój ojciec pozwolił mi przeczytać mu na głos kilka sag. To była ostatnia zima, w której żył i nie mógł wyjść ze swojego pokoju. Zaledwie kilka dni przed śmiercią czytałam dla niego z Sagi Håvarda Isfjordinga. Być może dlatego przez wiele lat nie wierzyłam, że Saga Håvarda była jedną z najlepszych.


Niezależnie od tego, że w taki czy inny sposób sama byłam w stanie przeczytać sagi w młodym wieku, teraz uważam, że te historie ze średniowiecznej Islandii można by z radością przeczytać w każdym kraju. Pomysł, który może odstraszyć czytelników od sag, że są one tylko folklorem, nudnymi sprawami dla wszystkich oprócz inteligencji, jest całkowicie błędny. Rozumienie romantyka opiera się na założeniu, że stara literatura i muzyka ludowa były zawsze wyrazem czegoś, co nazywano duszą ludzi [folkesjelen]. W dawnych wiekach panował przymus tworzenia, pojmowany jako siła napędowa poetów. Wzniósł się jak promień słońca promieniujący na wszystkie rasy i ludy, zanim rozdzielił się na języki ognia i zstąpił na poszczególnych poetów. Niemieccy naukowcy (którzy przy okazji wnieśli doskonały dorobek w ramach filologii nordyckiej) z miłością pielęgnowali teorię, że literatura islandzka była interpretatorem duszy narodu nordyckiego. (…) Germańskie plemiona, które pochodziły z Azji, nie były podobne do ludów nordyckich. Niektóre plemiona osiedliły się w Europie Środkowej i zasymilowały się z plemionami celtyckimi i słowiańskimi. Niektórzy zamieszkiwali obszary przybrzeżne Bałtyku i Północnego Atlantyku i stali się morskimi narodami nordyckimi.


Istnieje poczucie, że sagi nie mogły powstać nigdzie indziej, jak tylko w społeczeństwie wolnych ludzi, którzy namiętnie przylgnęli do ziemi, którą kultywowali. Sama bieda tej ziemi zmusiła ich do podróżowania po całej Europie jako kupcy, Wikingowie, a w końcu jako pielgrzymi i studenci. Ale czy były to germańskie, nordyckie czy norweskie ludy, stara literatura islandzka jest rzeczywiście islandzka, a sagi są dziełami poszczególnych autorów. Niektórzy z nich byli dobrze wykształconymi mężczyznami, a jednocześnie świetnymi artystami, podobnie jak Snorre Sturlason, najbardziej znany z nich wszystkich. Inni byli utalentowanymi pisarzami, którzy potrafili nadać swojej twórczości dziki patos tragedii, czarnego humoru czy wdzięku (…)


Islandzkie sagi powstały na skrzyżowaniu narodu żyjącego w swoich szczególnych warunkach życia ze strumieniem kultury, który przez jakiś czas był powszechny w całej Europie. Stara kultura germańska była całkowicie niepiśmienna – tak niepiśmienna, że przez wieki plemiona germańskie miały alfabet liter wypożyczony z greki i łaciny, ale nigdy nie udało im się rozwinąć swojego pisma runicznego w spójne, które można by wykorzystać do pisania historii lub opowiadań. Runy były używane do drapania zaklęć na nagrobkach, broni i biżuterii, a ktokolwiek je opanował, był czarodziejem.


Wszystko to zmieniło się, gdy ludy Europy Północnej podjęły chrześcijaństwo. Młodzi mężczyźni, którzy chcieli wejść do kapłaństwa nowej wiary, musieli nauczyć się korzystać z ksiąg liturgicznych Kościoła katolickiego. Podróżowali do Anglii, Włoch, Niemiec czy Francji w celu edukacji. Po studiach w Paryżu uczony Sæmund z Odde założył na swojej farmie w domu na Islandii słynną szkołę, w której Snorre Sturlason otrzymał wykształcenie. Wielu innych młodych mężczyzn, którzy nie rozważali kapłaństwa, również szukało tych kościołów, katedr lub (późniejszych) szkół zakonnych. W tym pierwszym okresie naturalnie pisali po łacinie. (Najstarsze norweskie relacje historyczne, a także znana stara kronika duńska zostały napisane po łacinie.) Ale dobrze było dla krajów nordyckich, że zostały schrystianizowane, kiedy były, tak jak w całej chrześcijańskiej Europie nagle wyrosła literatura wernakularna. Islandczycy mieli już żywą pamięć o przeszłości swoich ludzi w czasie, gdy Islandia została skolonizowana przez norweskich mężczyzn o silnej woli, którzy opuścili własną ziemię, ponieważ nie przestrzegaliby praw królewskich, które zastąpiły ich własne - wyrazy ich własnych koncepcji sprawiedliwości i równości. To właśnie od niepamiętnych czasów robili marynarze z północy. W ten sposób wykorzystali to, czego nauczyli się w swojej szkole łacińskiej, aby położyć na pergaminie stare pieśni o nordyckich bogach i bohaterach, tezy akademickie i sagi. Obejmowało to wszystko, od rzetelnej historii krajów nordyckich i mniej lub bardziej poetyckich opowieści o ich przodkach, po całkowicie romantyczne i fantastyczne historie wykorzystujące wspólne europejskie wątki Merlina, Tristana i Izoldy i tym podobnych.


Ciekawostką jest to, że te islandzkie sagi rodzinne wciąż są bardzo żywe. Współcześnie z francuską i niemiecką opowieścią o rycerstwie, oprawione w średniowieczne społeczeństwo dawno zaginione. Ale podczas gdy napięcie w tych rycerskich opowieściach charakteryzuje się moralnością specyficznego dawnego otoczenia społecznego, namiętności i konflikty nakłaniające czyny sag są powszechnie ludzkie, a walki, o których mówią, zawsze znajdują się w ludzkiej naturze. W społeczeństwach o różnych strukturach bieg wydarzeń może być bardzo różny, ale siły napędowe są nieodłączną częścią naszej wspólnej ludzkiej natury.


Powtarzającym się tematem w większości sag jest konflikt między skłonnościami człowieka a jego przekonaniami; między jego sumieniem a moralnością otoczenia. (…) Wiele sag zostało spisanych w islandzkich klasztorach lub przez duchownych. Ludy nordyckie, nie tylko intelektualiści wśród nich, potraktowali nową wiarę poważnie, lecz żyli w społeczeństwie, którego struktura i moralność były jeszcze przedchrześcijańskie. Wielkim przykazaniem tej pogańskiej nauki moralnej była wierność rodzinie. Można by pomyśleć, że to ściśle zorganizowane pokrewieństwo krwi, w którym pierwszym obowiązkiem silnych i bogatych było ochrona członków rodziny, gdzie uciskanym, starszym i sierotom zagwarantowano pomoc i utrzymanie w rodzinie, a błyskotliwość lub sława, która otaczała jednego człowieka, rzuciła światło na całe plemię; można by pomyśleć, że to wszystko da każdemu indywidualne poczucie bezpieczeństwa i zwiększoną radość życia. Ale tak to nie działa w sagach. Niemal bez wyjątku widzą tę wzajemną zależność w obrębie klanu z punktu widzenia mężczyzny lub kobiety przez nią ograniczonej lub zmuszonej przez nią do nieszczęśliwych, tragicznych lub śmiesznych sytuacji. Opowiadają o odwiecznym konflikcie między pokoleniami: ojców i synów, którzy się nie lubią lub są wobec siebie podejrzliwi. Opowiadają o kłótni i niechętnych sojuszach między braćmi lub szwagrami, którzy nie mieli ze sobą nic wspólnego poza wymuszonym na nich obowiązkiem stania razem; o zamężnych kobietach, które czują się związane z ojcami i braćmi swoich mężów do tego stopnia, że gdy pojawia się konflikt między rodziną, w której się wychowali, a rodziną, w którą się wżenili, ich pozycja staje się tragiczna. Wierność klanowi nakłada na każdego człowieka obowiązek angażowania się w krwawe waśnie, które, dalekie od charakterystycznego dla społeczeństwa bezprawia, były jedynym środkiem, za pomocą którego decyzje sądowe mogły być wykonywane w społeczeństwie, które rozwinęło instrumenty prawodawstwa i orzeczeń, ale pozbawione było możliwości egzekwowania prawa. (…)


Ponieważ głównym tematem w sagach jest wieczny konflikt między sumieniem a otoczeniem, a jak niektóre z nich są opowiadane z tak niesamowitą umiejętnością, jestem zdania, że właśnie dlatego, że są one osadzone w odległej przeszłości, podkreślają najbardziej fundamentalne elementy ludzkiego życia, przynajmniej w cywilizacji naszego zachodniego świata, która opiera się na religijnej interpretacji życia, przedchrześcijańskiej, tak samo jak i chrześcijańskiej. Saga Njåla słusznie została uznana za chef d-œvre wśród sag, a także za najbogatsze i najbardziej zróżnicowane studium wszystkich typowych tematów sagi. Z czysto artystycznego punktu widzenia krótka saga Ravnkjell Frøysgode jest ukoronowaniem ich wszystkich. Osobiście uwielbiam oszałamiająco piękne sagi o Gisle Surssonie i Hørdzie Grimkjellsonie”


Sigrid Undset, “En bok som ble et vendepunkt i mitt liv” in Sigrid Undset: Essays og Artikler [Liv Bliksrud, ed.], Vol IV, pp. 775-782. Tłumaczenie na język angielski: Brendan Arthur

Tłumaczenie z angielskiego: Anna Maternowska-Frasunkiewicz 


„Jeśli Bóg jest naszym Ojcem…” fragmenty esejów Sigrid Undset

maja 19, 2024

„Jeśli Bóg jest naszym Ojcem…” fragmenty esejów Sigrid Undset


 „Jeśli Bóg jest naszym Ojcem, a my jesteśmy Jego dziećmi, to nie jesteśmy Jego niemowlętami w ramionach; Bóg pozwala nam stać się dorosłymi dziećmi – i czasami zdarza się, że dorosłe dzieci odwracają się na dobre od ojca i domu. Kiedy spirytyści zapewniają nas, że „dobro” w końcu zwycięży na całej linii, zakładając, że mają na myśli to, że zło zostanie pozbawione samego istnienia, postulują Boga nie jako ojca, ale jako tyrana, nawet jeśli postrzegany jest jako życzliwy uniwersalny ojciec rodziny.


Podobnie jak wszyscy inni twórcy religii, którzy ogłaszają swoje produkty jako „rozwój chrześcijaństwa”, spirytyści mówią o „prostym nauczaniu” Jezusa – po tym, jak ludzie kłócili się przez tysiąc dziewięćset lat, a nawet zostali spaleni na stosie z powodu znaczenia tej prostoty i Jego „łagodnej” nauki o miłości. Ja sama nigdy nie byłam w stanie zgadnąć, skąd ludzie biorą ten obraz zawsze „łagodnego” Jezusa.


 (…)


Kościół podkreślał czułość Jezusa wobec wszystkich, którzy cierpią i trudzą się – czyli większości – i przypominał nam o Jego błogosławieństwie dla wszystkich, którym brakuje zdolności do zdobywania zaszczytów na tym świecie. Nie stłumił jednak z tego powodu innych cech obrazu Chrystusa w Nowym Testamencie – strasznych wybuchów Bożego oburzenia, Jego słów, że nie przyszedł, aby przynieść pokój, ale miecz i zesłać ogień na ziemię, aby oddzielić rodziców, dzieci, aby ten, kto chce być Jego uczniem, potrafił w razie potrzeby opuścić własnych rodziców (…).


Koncepcja Jezusa jako osoby słabej, szczególnie poruszająca serca kobiet, musiała powstać w kręgach klasy średniej ubiegłego stulecia, które trzymało się mocno rozwodnionej tradycji chrześcijańskiej. Przyjmowano za oczywistość, że miłość bliźniego i wiara w doskonałość wszystkich ludzi to idee specyficznie chrześcijańskie – i w pewnym stopniu było to słuszne. Jednak tradycyjnej czci dla imienia Jezusa nie zakłóciło żadne podejrzenie, że miłość Jezusa Chrystusa i Jego wyobrażenia o doskonaleniu się i uświęceniu ludzi mogą zasadniczo różnić się od ich własnych racjonalnych poglądów na te sprawy. Długa, mroczna procesja tak zwanych „historycznych Jezusów” reprezentuje w rzeczywistości zabarwioną emocjonalnie niechęć do porzucenia uczuć religijnych z dzieciństwa wśród ludzi, którzy wierzyli, że chrześcijaństwo w sensie historycznym się rozegrało, a jednocześnie próbowali skonstruować dla siebie postać Chrystusa, którego zachowanie i wypowiedzi można pogodzić z ich własnym „nihil obstat”.


Jest rzeczą naturalną, że po pokoleniu, które na takich założeniach uważało się za chrześcijańskie, nadejdzie pokolenie całkowicie zdechrystianizowane. 


(…) Nawet w świetle najwęższej ortodoksji Bóg jest jednak Bogiem, a Chrystus wcielonym Bogiem i Panem. Jest nie do pomyślenia, aby jakakolwiek dorosła dusza ludzka, która doświadczyła osobistej relacji z Nim, mogła odczuwać to jako coś innego niż bluźnierstwo, gdy Bóg zostaje zredukowany do czegoś w rodzaju rogu obfitości na szczycie kosmicznego tortu weselnego”


„Men, women, places”

Sigrid Undset 


Tłumaczenie: Anna Maternowska-Frasunkiewicz 

  „Jak Chrystus odprawiał pierwszą Mszę Świętą”

maja 19, 2024

„Jak Chrystus odprawiał pierwszą Mszę Świętą”





„Jak Chrystus odprawiał pierwszą Mszę Świętą” autorstwa O. Jamesa L. Meaghera to pozycja przeze mnie długo wyczekiwana, wydana nakładem Wydawnictwa 3DOM.

Książka arcyciekawa, pełna niezwykle ciekawych faktów i odniesień! Autor bada, w jaki sposób Jezus Chrystus i dwunastu Apostołów odprawiali pierwszą Mszę św. oraz jakie znaczenie ma Jego przykład odprawiania Mszy dla Kościoła i wiernych.


O. Meagher zaczyna od obalenia powszechnego błędnego przekonania: poglądu, że tradycja Mszy wywodzi się z Ostatniej Wieczerzy, według której spożywanie chleba i wina symbolizuje Ciało i Krew Chrystusa. To szczególne wydarzenie, choć ważne w życiu Chrystusa, a co za tym idzie w historii chrześcijaństwa, nie było początkiem Mszy św., ponieważ tradycje składające się na tę ceremonię sięgają stuleci wstecz, a teksty żydowskie wspominają na przykład o znaczeniu chleba podczas świętych zgromadzeń - niezwykle interesujący wątek! 


„Pascha obchodzona pierwszej nocy i święto przaśnego chleba odbywające się każdej następnej nocy w ciągu tygodnia, były symbolem Kościoła, królestwa Mesjasza i Eucharystii. W czasach Chrystusa rabini obiecali swoim naśladowcom, że przejdą całą wieczność, jedząc przy „stole Pańskim”, w ten sposób rozumieli proroctwa o Eucharystii”


„Baranek z chlebem i winem były ofiarowane od najdawniejszych czasów, wszystkie inne ofiary miały drugorzędne znaczenie- jedna zapowiadała ukrzyżowanie, inna Eucharystię; były one zawsze przemieszane, połączone w mistyczną ceremonię zapowiadającą jedyną ofiarę Chrystusa, Kalwarię i Mszę, które tworzą nie dwa, ale jeden akt boskiego kultu. Zanim nadszedł, Jego przyjście zostało przepowiedziane. Natomiast teraz, po Jego przyjściu Ofiara Eucharystyczna wskazuje na Niego. Pewien majestatyczny ceremoniał ofiarny poprzedzał Go w kulcie patriarchalnym, tabernakulum i Świątyni, mówiąc, że w przyszłym wieku nadejdzie Mesjasz, aby wypełnić ich znaczenie. Inny, jeszcze wspanialszy ceremoniał, liturgia Kościoła, pochodzący z Ostatniej Wieczerzy, pokazuje, że On przyszedł. Jedno wskazuje na przyszłość, drugie na przeszłość, na tragedię Kalwarii”


Od początku Msza była odprawiana zgodnie z długą liturgią i ceremoniami niewiele różniącymi się od tych właściwych naszym czasom (czytaj: w dawnym rycie rzymskim). Po epoce apostolskiej nie wprowadzono żadnych znaczących dodatków to, co robili pierwsi papieże, miało niewielkie znaczenie - były to drobne korekty i poprawki. Niewiele dodano do Porządku Mszy św. przekazanego od czasów Piotra, założyciela naszej liturgii łacińskiej.


Żadna pogańska ceremonia nigdy nie stanowiła części Mszy. Poprzez świętych ludzi Starego Testamentu, sam Bóg objawił formy, ryty i ceremonie kultu Bożego, a wszystkie one zostały połączone i podsumowane w Ostatniej Wieczerzy.


W książce obszernie omówiono, jakie funkcje pełniła Msza św. i jak rzuca ona światło na procedury życia świątynnego i kościelnego w czasach Chrystusa. Praca O. Meaghera pełna jest odniesień do tradycji biblijnej oraz do fragmentów Starego i Nowego Testamentu, a także do innych badań na ten temat. Dzięki tejże wnikliwej narracji o tradycjach świątynnych poznajemy dokładną historię świątyni żydowskiej, nabożeństw, które odbywały się w synagodze oraz tego, w jaki sposób stanowiły one podstawę Mszy odprawianej przez Chrystusa i jego naśladowców. Książka arcyciekawa, spójna i logiczna, stanowi bogate źródło wiedzy dla osób, które chciałby wiedzieć więcej! Bardzo cenna lektura dla każdego katolika. 


Zostawię Wam jeszcze fragment książki na zachętę: 


„Po umyciu rąk, stóp i zakończeniu innych przygotowań, zajmowali miejsca przy stole, każdy stojąc na swoim miejscu. Każdy posiłek rozpoczynał się i kończył modlitwami. Pascha rozpoczynała się modlitwami synagogalnymi, które podamy później. Podczas modlitwy wszyscy stali, ponieważ Żydzi stali w świątyni i synagodze podczas modlitwy, zwyczaj klęczenia pochodził z przykładu Chrystusa, który w swojej agonii klęczał w grocie. Jest to powód, dla którego chrześcijanie modlą się przed i po posiłkach, stojąc przy stole i dlaczego duchowni stoją przy ołtarzu podczas odprawiania Mszy. (…)

Przed rozpoczęciem spożywania każdej potrawy, mistrz brał naczynie i ofiarowywał je Panu, tak jak składano ofiary w Świątyni. Podnosił je tak wysoko, jak sięgały jego oczy, a następnie „machał" nim do czterech punktów kompasu, tworząc z niego krzyż, mówiąc: „Błogosławiony jesteś, Panie, Boże nasz, Królu Wszechświata, który przynosisz", tutaj wspomniał o rodzaju pokarmu w naczyniu „z ziemi". Był to sposób, w jaki Melchizedek ofiarował chleb i wino, ceremonia świątynna, której starannie przestrzegali, zwłaszcza podczas Paschy. Celebrans czyni to samo, gdy ofiarowuje chleb i wino podczas Mszy Świętej”


Niewiasto polska! Pozdrawiam Cię w Bogu!

maja 11, 2024

Niewiasto polska! Pozdrawiam Cię w Bogu!


 DO POLEK


I


Pokój domowi temu gdzie połyska 

Rodzinnych uczuć płomień niewytlony! 

Kędy na straży wiernie u ogniska 

Czuwa niewiasta!... O! błogosławiony 

To próg, za którym, jak w arce przymierza, 

Kryje się wiara i obyczaj święty, 

Gdy powódź szumi – grom z niebios uderza, 

Gromy i burze on przetrwa nietknięty.


Niewiasto Polska, cześć tobie i chwała, 

Ty czerpiąc siłę w czystym wiary zdroju,

Wybiegniesz z arki jak gołąbka biała, 

I ową rószczkę oliwną pokoju 

Uszczkniesz i podasz twym braciom w rozterce, 

I wzrośnie w drzewo ta latorośl krucha, 

W liść ją zielony rozwinie twe serce, 

A rdzeń jej skrzepi dzielność twego ducha.


Twa złota lira nie zmilkła w rozpaczy, 

Lecz z niej dobywasz błogi dźwięk nadziei. 

A chór aniołów, wtórząc pieśni w górze, 

Zgania wiszącą nad twym domem burzę. 

Ty ją zażegnasz dzielnem tchnieniem wiary

I plon się Boski rozrodzi w tym progu.


Niewiasto Polska pozdrawiam cię w Bogu!


II


Pozdrawiam ciebie o dzieweczko młoda, 

Łzą i piołunem karmiona z kołyski; 

Czar w twojem oku, na licu uroda, 

Lecz cię nie łudzą te błahe połyski.


Bo zwiądł kwiat szczęścia w twej dłoni sierocej. 

Bo wczas owiana tęsknoty pomrokiem,

Poglądasz w niebo niecierpliwem okiem,

Rychło jutrzenka zaświeci po nocy.


Módl się i ufaj! Bóg z tobą sieroto! 

On ześle promyk wiosennej pogody, 

A na twem czole błyśnie kwiat i złoto 

I świeżą krasą twe spłyną jagody.


Lecz gdy świat błogo uśmiechnie się tobie, 

Gdy z sierocego ból ustąpi łona,

O! nie zapomnij, żeś wzrosła na grobie, 

Łzą i piołunem z kołyski karmiona.


Pogardź bezbarwnym a próżniaczym tłumem, 

Nie sprzedaj serca za świata skarb cały, 

A gdy ukochasz sercem i rozumem, 

Kochaj do grobu, jak Polki kochały.


Kochaj ojczyznę, ukochaj jej dzieje, 

W moc i powagę niech myśl twa dojrzeje, 

Jak kwiat na pustym wyrosły odłogu.


Luba dziewico pozdrawiam cię w Bogu.


III


Pozdrawiam cię w Bogu niewiasto, co święcie Przysięgą do grobu związana, 

Podążasz przeczysta w tym życiu odmęcie, 

Przy boku małżonka i pana.


Ty w znoju mu z czoła ocierasz pot krwawy, 

Do ofiar tyś jemu podnietą, 

A jeśli cię blaskiem otoczy swej sławy 

O! jakżeś ty dumna kobieto!


Ty wprawną twą ręką ujęłaś wrzeciono, 

I kądziel, jak zwyczaj chce stary, 

I nigdy w marzeniach twe myśli nie toną, 

Bo praca odgania te czary.


Nikt ciebie nie widział w klejnotach i złocie, 

Twe ściany nie zdobne w makaty, 

Lecz chleba i serca nie skąpisz sierocie, 

A ludek w twej włości bogaty.


Dla gościa szeroko otwarte twe progi, 

Tam garną się krewni i kmiecie, 

Bo słodka tam cisza i pokój tam błogi, 

Choć zamieć i burza na świecie.


I co dnia po pracy, brzmi pieśń twa w pokorze, 

Z modlitwą czeladki złączona, 

A słucha tej pieśni, jaśniejsza nad zorze, 

Marya z dzieciątkiem u tona.


I twoje dni płyną, jak woda żyzniąca, 

I pokój zamieszkał w twym progu, 

O! wytrwaj i działaj, dla wzoru tysiąca, 

Niewiasto! Pozdrawiam cię w Bogu!


IV


O matko Polko! pozdrawiam cię w Bogu, 

Tyś jako lipa wciąż wichrem miotana, 

Stopą na ziemi, myślą w niebios progu, 

Ramiona wiecznie wyciągasz do Pana, 

I przez nie z góry zdroje święte płyną Błogosławieństwa nad smutną rodziną.


O matko! Ciebie szczęśliwą Bóg zowie,

Bo cel dni twoich wytknięty tak jasno, 

Czemuż twe łzami zalane wezgłowie, 

Czemu twe oczy w mgle tęsknoty gasną? 

Czemu przedwcześnie na lica twe hoże, 

Spada cień smutku, a trwoga wyciska 

Ślad na twem czole? ach? bo jutro może 

W cichą trumienkę zmieni się kołyska... 

Może, co gorzej, to dziecię, co we śnie 

Do ciebie drobne wyciąga rączęta, 

Z pod skrzydeł twoich wybiegłszy przedwcześnie, 

W światowych pokus uwikłane pęta, 

Choć wzrośnie ciałem lecz ducha pogrzebie, 

I umrze matko, dla Boga i ciebie!


Lecz nie trać wiary! Jak w poranku rosa 

Wciąż twa modlitwa ku niebu niech płynie, 

A dżdżem majowym spuszczą ją niebiosa, 

Na serce dziecka w upadku godzinie, 

I z nią stróż anioł, co ubiegł w pomroku, 

Wróci i stanie u młodziana boku.


Złóż do pacierza niemowlęciu dłonie,

Dziecka modlitwa, to siane wczas ziarno, 

Co z wiosną rolę zazieleni czarną, 

A latem kłosy wyda na zagonie; 

I z onych kłosów dojrzałych twe dziecie, 

Bogaty wieniec zasługi uplecie.

Śpiewaj mu Matko! Ukojone pieśnią

Niech do snu klei niemowlę powieki, 

A choć się lata dziecięce wnet prześnią, 

Piosnka do serca przyrośnie na wieki. 

Ona mu będzie czarodziejskiem źródłem, 

Z którego wiecznie żywy zdrój wytryska, 

Co duch ukrzepia, a w sercu wychłodłem 

Rozżarza płomień świętego ogniska.


Śpiewaj mu matko! a pieśń twoja święta, 

Zakwitnie w duszy jak kwiat wsiany wiosną; 

I pieśń matczyną dziecię zapamięta, 

Kędy mu skrzydła do lotu odrosną.


A nad kołyską dzieweczki uśpionej, 

Niech brzmi inaczej twa piosnka natchniona: Śpiewaj czem były te zacne matrony, 

Co bohaterskie karmiły plemiona.


Śpiewaj o matko! módl się pełna wiary, 

A dzielna dziatwa wyrośnie w twym progu, 

Na twoje trudy, na łzy i ofiary, 

O matko Polko! Pozdrawiam cię w Bogu!


V


I ciebie jeszcze pozdrawiam w Bogu, 

Zakonna siostro, żywy aniele, 

Coś zagrzebała w klasztornym progu, 

Ziemskie nadzieje ziemskie wesele!


Kwiat już nie błyśnie u twego czoła, 

Krasą radości lica nie spłoną.

Ach! W wyższe drogi Bóg ciebie woła, 

Wyższą nadzieją krzepi twe łono.


Gdzie macierzyńskiej brak dziatkom ręki, 

Gdzie łza tęsknoty spływa na lica, 

Gdzie brzmią chrapliwe konania jęki 

I blada śmierci płonie gromnica,


Gdzie ludzkość cierpi bluźni i kona, 

Gdzie klątwa kala usta łazarzy: 

Tam jeszcze twoja dłoń nieskażona, 

Zjadliwej rany tknąć się odważy.


Tam anielskiemi ty umiesz skrzydły, 

Nad tych łazarzy zbolałą głową, 

Rozwiać grobowca wyziew obrzydły, 

Miłością zakląć bluźniercze słowo.


Umiesz do klątwy wzniesione dłonie, 

Z kornem poddaniem zwrócić ku Bogu,

I żal rozbudzić w krzepiącem łonie, 

I duch z brudnego dźwignąć barłogu.


O! Bo cudowna moc twej ofiary, 

Ona łask Bożych przyciąga zdroje! 

Wobec tych cierpień – tych łez bez miary, 

Jakim spokojem Iśni oko twoje?


Bo myśl z modlitwą wiecznie do góry,

Podąża święta i nieskalana 

A oko patrzy przez mgły i chmury, 

Wciąż w promieniste oblicze Pana.


Ah! dźwigaj ludzkość w łzach i boleści, 

Prowadź zbłąkanych do niebios progu 

Ciebie anioła w szacie niebieskiej, 

Zakonna siostro pozdrawiam w Bogu!


VI


I was pozdrawiam w Bogu siostry moje, 

Skrzętne żniwiarki na ziemi ojczystej, 

Co za nic ważąc mozoły i znoje, 

Do wspólnych brogów składacie plon częsty.


Twarde to brzemie na wątłe ramiona,

Nie jedna padnie nim zdąży do mety, 

Lecz dzielność woli zapory pokona,

A w braku ludzkiej Bóg doda podniety.


Zdążajcie śmiało raz obraną drogą, 

Niech wasze słowo brzmi w rodzinnem kole, 

Niech się rozlega pod strzechą ubogą, 

Uczy, pociesza i koi niedolę.


Zacne mistrzynie młodzieży i ludu, 

Wam się o sławę nie dobijać marną,

Małaż nagroda waszych prac i trudu, 

Gdy w prostych sercach w kłos wyrasta ziarno.


Rzućcie oczyma na ten niezmierzony, 

A żyzny obszar minionych stuleci, 

Jakim tam plonem falują zagony,

lleż tam kwiatów na ugorach świeci.


Na skrzydłach wiatru przepływa tam jeszcze, Uroczy odgłos Czarnoleskiej pieśni, 

Tam grzmią piorunem słowa Skargi wieszcze, 

Na które niegdyś truchleli współcześni.


Tam mowa Reja z wrzącej pieśni snuta, 

Spada jak topór, dzwoni jak dźwięk stali; 

Tam płynie wdzięcznie jak flisarska szkuta, 

Pieśń Klonowicza po wiślanej fali.


Tam na tej niwie żyźnionej przez wieki, 

Gdzie tyle kwiatów i kłosów rozkwita 

Miód do ojczystej zbierajcie pasieki, 

By młode plemię karmić nim do syta.


A wy, co pieśni umiecie urokiem, 

Podźwignąć serca i zażegnać chmury, 

Ah! dążcie myślą i sercem i okiem, 

W ślady skowronka wysoko do góry.


On szare piórka gdy otrząśnie z rosy, 

Nęcony złotym jutrzenki promieniem,


Im wyżej skrzydła unosi w niebiosy, 

Tem nadobniejszem odzywa się pieniem.

Tak i pieśń wasza, niech z modrych przestrzeni Płynąc, rozsiewa czar w domowym progu, 

Niechaj ognisko święte rozpłomieni, 

Śpiewaczki polskie - pozdrawiam was w Bogu!



Seweryna Z Ż. Pruszakowa