„Rola piękna w szczęściu człowieka nie ogranicza się bynajmniej do chwil, w których tematem jest podziwianie pięknych rzeczy. Nie, ono działa także w tych momentach, gdy człowiek zajęty jest zupełnie innymi sprawami. Piękno otoczenia, w którym żyje — jego domu, choćby był on najprostszy, jak wiejskie domy w Toskanii; widok z domu na bliższe i dalsze okolice; architektoniczne piękno sąsiednich domów; piękno słońca wpadającego do wnętrza; cień rzucany przez drzewo — wszystko to odżywia duszę nawet najprostszego człowieka, przenika go aż do głębi, nawet jeśli nie skupia się na tym świadomie. Dotyczy to wszystkich sytuacji, w których toczy się życie. Gdy dawniej ktoś pracował jako rzemieślnik, kupował i sprzedawał na rynku, świętował uroczystości, otaczała go poezja codziennych sytuacji; ona go karmiła. Oczywiście, nie miał on takiego zrozumienia tej poezji jak poeta, który ją obserwuje i świadomie przeżywa. Nie patrzył na te sytuacje z dystansem — żył w nich naturalnie i naiwnie. A ich poezja odżywiała jego ducha, niezależnie od tego, na ile był tego świadomy.
Nie należy się łudzić i sądzić, że tylko świadome czerpanie przyjemności z piękna jest skuteczne. Nie, także nieświadomie przyjęte piękno działa kształcąco i uszlachetniająco. Tak jak dziecko, które dorasta w otoczeniu przesiąkniętym harmonią, chłonie tę harmonię i później promieniuje nią w swoim usposobieniu, nawet jeśli nigdy jej świadomie nie analizowało ani się nad nią nie zastanawiało.
Nie należy się łudzić i sądzić, że skoro dziś wielu ludzi zdaje się nie mieć już organu do odbioru piękna, to piękno nie jest fundamentalnym źródłem szczęścia, nawet dla najprostszego człowieka. Nie wolno zapominać, jaką rolę piękno odgrywa w szczęściu wszystkich ludzi. Nie należy błędnie interpretować wielkiej szkody, jaką jest zanik tego organu, jako postępu współczesnego człowieka w świecie zindustrializowanym. Należy raczej starać się zrozumieć, jakie skutki ma odebranie człowiekowi tego duchowego pokarmu. Nieznajomość przyczyn choroby nie jest dowodem na to, że się na nią nie cierpi.
Ludzie przyzwyczaili się do odpoetyzowania świata, do mechanizacji życia, do wygnania piękna; ale przez to wpływ, jaki ta destrukcja uroku organicznego, prawdziwie ludzkiego życia wywiera na szczęście człowieka, nie staje się mniej realny. Tylko dlatego, że ludzie dzisiaj przyzwyczaili się do hałasu, na jaki są narażeni na ulicy i w domu przez używanie wielu maszyn, wcale nie oznacza, że hałas ten nie pochłania ogromnych zasobów sił nerwowych.
Nietrudno zauważyć, jak dużo mniej szczęśliwi są dziś ludzie, jak wiele więcej jest psychopatów, jak wiele więcej samobójstw, przestępstw, niepokojów, rewolucji, protestów itd. Czyż nie są to jednoznaczne symptomy nieszczęścia, niespełnionego głodu szczęścia? Dlaczego na przykład ludzie w Hiszpanii są znacznie szczęśliwsi niż w Stanach Zjednoczonych, mimo że są znacznie biedniejsi i ich życie jest o wiele mniej komfortowe? Śpiewają podczas pracy, ozdabiają swoje proste domy kwiatami, na ich twarzach widać wyraz szczęścia, zwłaszcza w Andaluzji. Wieczorami chętnie gromadzą się na ulicy i nie sposób nie dostrzec ich radości życia i umiłowania życia. Żyją w kraju jeszcze mało uprzemysłowionym, gdzie organiczny rytm życia i poezja codzienności wciąż jeszcze w pewnym stopniu istnieją, a piękno pozostało w dużej mierze nietknięte.
Bez wątpienia piękno jest jednym z wielkich źródeł szczęścia w życiu człowieka. Oczywiście, podobnie jak wszystkie centralne źródła szczęścia, przejawia się ono w wielu odcieniach, w zależności od wrażliwości jednostki.
Nikt, kto potrafi widzieć, nie zaprzeczy, że miłość oblubieńcza jest jednym z największych źródeł szczęścia w ludzkim życiu. Słowa Schillera: „Tak — kto choćby jedną duszę nazwał swoją na ziemi! A kto nigdy nie potrafił, niech płacząc oddali się z tej wspólnoty!” oraz Goethego: „Szczęśliwa jest jedynie dusza, która kocha” bez wątpienia wyrażają wielką prawdę. Oczywiście, potencjał miłości w poszczególnych ludziach jest bardzo różny. Jeden człowiek może kochać głębiej, mocniej, wierniej niż inny. Może znacznie intensywniej odczuwać słodkie szczęście odwzajemnionej miłości, to niesłychane darowanie się sobie nawzajem w spojrzeniu miłości. Jednakże nie zmienia to faktu, że miłość ta jest dla wszystkich ludzi jednym z najgłębszych źródeł szczęścia. Dotyczy to nie tylko miłości oblubieńczej, ale miłości w ogóle — miłości przyjacielskiej, rodzicielskiej, dziecięcej, oraz w sposób nieskończenie wyższy — miłości Boga, miłości do Chrystusa”
Dietrich von Hildebrand
„Ästhetik”
Tłum. Anna Maternowska-Frasunkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz